środa, 8 sierpnia 2012

Szósta historia

Kochamy się.
Puszczamy mimo uszu wszelkiego radzuju docinki, które towarzyszą nam. Nie jestem akceptowana przez twoją rodzinę. Mają mnie za wiejską dziewuchę, która nie ma pojęcia o życiu takich ludzi jak ty. Ty jesteś dla mnie księciem z bajki, ale nie dlatego, że masz sławę, pieniądze, a twój ojciec jest jednym z najbardziej wpływowych ludzi w Polsce. Kocham cię za to, że przy tobie stałam się pewną siebie dziewczyną. Uwierzyłam w siebie i w swoje możliwości. Nigdy nie pozwoliłeś mi pomyśleć nawet przez chwilę, że jestem gorsza tylko i wyłącznie dlatego, że moja rodzina klepie biedę na wsi i ledwo wiążemy koniec z końcem. Dostrzegłeś i dostrzegasz nadal we mnie to co najlepsze. Nie wstydzisz się mówić o mnie swoim znajomym, którzy są tak samo porządni i tolerancyjni jak ty. Przy tobie i przy nich czuję się na równi z wami. Powtarzasz, że jestem wyjątkowa bo mimo wszystko osiągnęłam w swoim życiu już tak dużo. Dzięki stypendium mogłam uczyć się w warszawskim liceum, a dzięki tam osięgniętym wynikom zapewniłam sobie miejsce na Uniwersytecie Warszawskim. Tam się poznaliśmy. Przywiozłeś siostrę na rozpoczęcie roku akademickiego. Okazało się, że jesteśmy na jednym roku. Natalka zagadnęła do mnie, a później zaprosiła na lody. Bardzo chciałam z nią iść, ale nauczona tym, że pieniądze należy oszczędzać, odmówiłam wspólnego wyjścia na miasto. Ze łzami w oczach szłam w kierunku akademika, kiedy podjechałeś razem z Natalką. Pierwszy raz wyrzuciłam wszystko z siebie i było mi o wiele lżej. Liczyłam się z tym, że Natalia nie będzie chciała mieć ze mną nic wspólnego. Pomyliłam się. Twoja siostra i ty zabraliście mnie na te lody i pokazyliście jak dobrze można się bawić. Tamtego dnia łzy ustąpiły miejsca uśmiechowi, który przy tobie nie schodzi z moich ust właśnie od tamtego dnia. Pokochałam cię tą naiwną miłością i nawet nie marzyłam o tym, żebyś ją odwzajemnił. Wszędzie pisałam twoje imię, a na myśl o twoich oczach uśmiechałam się do siebie i zapominałam o bożym świecie. W takim stanie trwałam przez 4 miesiące. W tym czasie zdążyłam poznać waszą rodzinę i jej pozycję. Widziałam jakimi samochodami jeździli wasi rodzice, w jakim domu mieszkaliście. Zrozumiałam, że nie mam szans zwrócić na siebie uwagi kogoś takiego jak ty. Starałam się od was odseparować, unikałam kontaktu. Na pytania co się dzieje odpowiadałam zdawkowo. Tłumaczyłam się nawałem nauki, a tak naprawdę nie zniosłabym wtedy patrzenia w twoje oczy.
-Lucyna zatrzymaj się!- podjechałeś pewnego dnia pod moją uczelnię. Wróciłeś wtedy z jakiegoś zgrupowania. Przyjechałeś pięknym motorem. Byłeś ubrany w czarną skórę. Wyglądałeś tak seksownie, że ugięły się podemną nogi.
-Zbyszek to nie ma sensu. Ty nie możesz się ze mną zadawać. Ani ty, ani Natalka nie możecie pokazywać się ze mną na mieście. Gdyby ktoś dowiedział się o moim poch.....- zszedłeś z motoru i zamknąłeś mi usta pocałunkiem. Chciałam się wtedy od ciebie oderwać, biłam cię w tors, ale ty mi nie ustąpiłeś. Zrezygnowałam ze swojego oporu i dałam się ponieść emocjom.
-Nie obchodzi mi twoje pochodzenie. Dla mnie liczy się tylko to jaki człowiek jest i co sobą przedstawia. A ty przedstawiasz w moich oczach bardzo wiele.- na koniec pocałowałeś mnie w czoło i zaprosiłeś na przejażdżkę motorem. Pogoda była piękna i aż grzechem byłoby nie skorzystać. Niesiona twoimi słowami zgodziłam się bez wachania. Może jesteśmy z dwóch różnych bajek, ale miłość jest jedna...

~*~

Zauważyłeś, że coś zmieniło się w jej zachowaniu. Przestała się z tobą kontaktować, nie odbierała telefonów. Bałeś się, że znów coś sobie wmówiła. Dla ciebie nie miało znaczenia to w jakich chodzi ubraniach i jaka jest sytuacja majątkowa jej rodziny. Lucyna spodobała ci na pierwszym spotkaniu. Urzekło cię jej wrażliwe spojrzenie na świat i dobre serce. Nie chciała za wiele dla siebie, chciała dużo dla innych. Nie słuchałeś despotycznych rodziców, kórzy umówiali cię w wolnym czasie z córkami swoich znajomych. Wolny czas od siatkówki starałeś się spędzać właśnie z Lucyną, dlatego wsiadłeś na swój motor i pojechałeś na uczelnię. Szła chodnikiem, zauważyła cię i przyśpieszyła kroku. Ty także przyśpieszyłeś i dogoniłeś ją.
-Lucyna zatrzymaj się!- zdjąłeś kask, spojrzeliście sobie w oczy. Jej były smutne. Zupełnie inne jak tego dnia, kiedy udało wam się pójść na lody.
-Zbyszek to nie ma sensu. Ty nie możesz się ze mną zadawać. Ani ty, ani Natalka nie możecie pokazywać się ze mną na mieście. Gdyby ktoś dowiedział się o moim poch.....- nie mogłeś tego słuchać. Zszedłeś z motoru i pocałowałeś Lucynę. Chciała ci odtrącić, ale twój upór jej to skutecznie uniemożliwił. Miałeś rację myśląc, że Lucyna znów uważa się za kogoś gorszego.
-Nie obchodzi mi twoje pochodzenie. Dla mnie liczy się tylko to jaki człowiek jest i co sobą przedstawia. A ty przedstawiasz w moich oczach bardzo wiele.-ucałowałeś jej czoło i wskazałeś na motor. Zrozumieliście się bez słów. Pogoda była piękna, w sam raz na długą eskapadę. Byłeś dość dobrym i pewnym kierowcom. Wyjeżdzaliście z Warszawy, chcieliście pojeździć trochę bocznymi drogami, kiedy uderzyliście w jadący z naprzeciwka samochód. Poczułeś ogromny ból...

~*~

Czułam wiatr we włosach. Czułam się wspaniale. Może i jestem naiwnie w nim zakochana i może on wcale nie odwzajemnie mojego uczucia,ale coś dla niego znaczyć muszę. Zjeżdzaliśmy z jednej z głównych dróg w Warszawie, kiedy jakiś idiota wyjechał nam z naprzeciwka. Próbowałeś wszystkiego, ale nie udało się od tego uciec. Uderzyliśmy w osobowy samochód. Poczułam tępy ból w nogach, gdzieś w dali widziałam twoją nieprzytomną twarz. Ktoś wezwał pogotowie, rozumiałam to co dzieje się wokół mnie jak przez mgłę.
...Leżeliście na izbie przyjęć, łóżko przy łóżku, ale nikt nie chciał ci udzielić żadnych informacji na temat stanu Lucyny. Tobie tak naprawdę nie stało się nic poważnego. Miałeś złamaną nogę i ogólne zadrapania ciała. Słyszałeś tylko jak ktoś mówił, że dziewczyna, która z tobą jechała ma marne szanse by z tego wyjść.
-Mamo co z nią?- twoja matka nie chciała ci nic powiedzieć. Bagatelizowała stan Lucyny, a przez niego i przez ten jego pomysł z jazdą na motorze jej mogło się coś stać.
-Proszę powiedzcie mi co z Lucyną!-zacząłeś się szarpać na łóżku.
-Synku uspokój się. Tato już załatwia ci miejsce w najlepszej włoskiej klinice. Dojdziesz do siebie, obiecuje ci to.-łapiesz matkę za rękę i błagalnym wzrokiem patrzysz na matkę.
-Żyje?!
-Nie żyje, przykro mi.- mówi od niechcenia choć tak naprawdę Lucyna żyła...


~*~

Znów nie było mnie tu miesiąc, ale podejrzewam, że lepiej nie będzie... Jak wiecie wróciłam na moją historię, prowadzę dwa duże blogi i jest naprawdę krucho i z czasem i z tym, by wyzwolić w sobie emocje do napisania czegoś nowego i innego. Raz w miesiącu będę starała się tu zajrzeć :D
Szóstą historię dedykuję wszystkim, które rozpoczynają wakacje ;)
Pozdrawiam ;***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz