środa, 8 sierpnia 2012

Druga historia

Gramy.
     Gramy najszczęśliwsze małżeństwo na świecie, choć tak naprawdę nas już nie ma. Jesteś ty, ja i nasz syn. Tylko on trzyma nas przy sobie, bo nie potrafimy spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że mamusia i tatuś już się nie kochają. Nie kochamy się? Nie wiem. Być może gdzieś na dnie jest to uczucie, które nas połączyło kilka lat temu, ale nie potrafimy w sobie odnaleźć jego pokładów.
-Wynieś śmieci.-stać nas tylko na rozmowy na temat śmieci i innego rodzaju obowiązkach domowych. Może nasza miłość przeżyła swoje apogeum, a teraz przyszły lata posuchy i rutyny? Może nasza miłość była zbyt mocno idealizowana przez znajomych czy rodziców? Może tak naprawdę my byliśmy spisani na straty już od samego początku, tylko pojawił się Marcinek i nie chcieliśmy zabierać mu rodziny? Nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie, w twoich oczach też nie znajduję odpowiedzi. Sięgam po foliowy worek i wychodzę z mieszkania. Na oczy zakładam przeciwsłoneczne okulary, na głowę naciągam kaptur. Nie mam ochoty na rozdawanie autografów czy pozowanie do zdjęć. Mam ochotę wyjść na miasto i zabawić się jak normalny facet w moim wieku. Dzwonił Alek i mówił, że dziś dostał wolne od swoich domowych obowiązków i też chciałby się zrelaksować. Mam zapytać Milenę o zgodę? W końcu to moja żona...
-Chciałbym dziś wyjść i spotkać się z chłopakami. Masz coś przeciwko?- kiwasz przecząco głową. Podejrzewam, że zrobiłabyś tak nawet, gdybym oświadczył ci, że idę na dziwki. Nie jestem ci potrzebny, moja osoba jest ci obojętna. Nie pamiętasz już jak krzyczałaś na moich meczach, że mnie kochasz i, że jestem najlepszy. Nie pamiętasz, nie chcesz pamiętać...

&~&~&~&
Myślę.
     Myślę czy mnie też ktoś przywita na lotnisku, kiedy wracam z Igrzysk Olimpijskich. Zdobyliśmy złoty medal, jesteśmy na fali. Kątem oka widzę wianuszek dziewczyn, które wyraźnie widać, że są gotowe na wszystko. Dostrzegam Iwonę Ignaczak, która z Dominiką na rękach i Sebastianem obok zbliża się do Igły. Widać, że jest wniebowzięty. Nie inaczej jest też z Winiarem, który z otwartymi ramionami czeka na biegnącego w jego kierunku Oliwiera i próbującą nadążyć za nim Dagmarę, która ma ograniczone ruchy z powodu zaawansowanej ciąży. Mógłbym wymieniać bez liku tych z drużyny, którzy nie są w tym momencie sami. Ja jestem sam. Dzwonię do Mileny, ale jej telefon nie odpowiada. Nie będę dzwonił do rodziców. Niech żyją w swoim iluzorycznym świecie w którym ich dzieci kochają się miłością bezgraniczną i są szczęśliwi jak nikt na świecie. Słyszę wiwatujący tłum, który przyszedł nas powitać. Składam autografy, pozuję do zdjęć i sztucznie się uśmiecham. W obliczu obecnej sytuacji nagle cały ten sukces stracił dla mnie znaczenie. Chcę jak najszybciej rozpędzić tą otoczkę, która pojawiła się wokół nas i uciec do mieszkania. Na mojej drodze staje długonoga blondyna. Jest twoim przeciwieństwem. W jej oczach widzę ogniki pożądania, gotowość do rzeczy o których ty nawet nie śniłaś.
-Mogę prosić o autograf?- uśmiecham się idiotycznie, ale składam podpis na odsłoniętym dekolcie. Z zamian za to dostaje całusa w policzek, a mojej dłoni pojawia się mała karteczka. Blondyna na niebotycznie wysokich szpilkach oddala się od tłumu a ja ze skrawka papieru odczytuję rząd cyferek, które zapewne układają się w numer. Gniotę kartkę i wkładam do kieszeni spodni. Wołany przez kolegów z drużyny idę do naszego autokaru i udaję się na plac defilad na którym podobno mamy fetować razem z kibicami nasz sukces. Nie mam na to najmniejszej ochoty. Zapominam o tym, że Milena nie odpowiada na żaden z moich telefonów. W kieszeni czuję to kartkę i instynktownie razem z nią wyciągam telefon. Trudno, jestem mężczyzną i mi też coś należy się od życia. Dość szybko udaje nam się ustalić dogodne miejsce spotkania. Przypadkowy warszawski hotel jest miejscem naszej schadzki. Zamykamy za sobą drzwi hotelowego pokoju, a ty od razu przechodzisz do działania. Zapomniałem o wszystkim. Liczyła się tylko chwila, w której ponętne ciało leżało obok mnie i próbowało wyrównać oddech.
-Nawet nie wiem jak masz na imię...-nie odpowiadasz. Wpijasz się ponownie w moje usta i kolejny raz dzisiejszego wieczoru wznosimy się na szczyt rozkoszy. Jest mi dobrze.
&~&~&~&
Wracałem.
     Za każdym razem wracałem po upojnych nocach spędzonych z Sylwią. Nasz romans trwa już 6 miesięcy. Nie odzywamy się do siebie zbyt wiele. Zastanawiam się dlaczego nie stać nas no tu by rozstać się jak ludzie. Czasem mam ochotę iść do ciebie i powiedzieć co czuję, ale za każdym razem przekonuję się, że właśnie coś do ciebie CZUJE. Nie umiem tego nazwać. Nie wiem czy to miłość czy przyzwyczajenie, ale coś czuje. Zapewniasz mi mimo wszystko poczucie bezpieczeństwa. Świetnie wychowujesz naszego syna i pokazujesz mu otaczający świat. Mam nadzieję, że Marcin nie będzie w przyszłości takim draniem jak jego ojciec. Dziś Sylwia nie może się ze mną spotkać więc postanawiam ten wieczór spędzić z rodziną. Wracam do domu po treningu i zastaję w nim kompletną ciszę. Wasze kurtki wiszą na wieszaku więc musicie być w domu. Idę do naszej sypialni. Leżysz na łóżku zwinięta w kłębek, płaczesz. Twoje ciało unosi się i opada. Siadam na skraju łóżka i dotykam twoich pleców. Odwracasz głowę. Łzy niczym grochy spływają po twoich policzkach.
-Lenka co się stało?- niespodziewanie wtulasz się we mnie. Łakniesz mojej bliskości jak jeszcze nigdy przedtem. Przytulam się jak nie jak mąż, bardziej jak ojciec. Chyba zapomniałem już jak to jest być mężem.
-Pamiętasz jak po porodzie lekarz powiedział, że mogę mieć problemy z ponownym zajściem w ciążę?- pamiętam. Lekarz mówił, że przy pierwszej ciąży wystąpiły jakieś komplikacje, ale nie zwracaliśmy na to uwagi, byliśmy zbyt mocno zaabsorbowani Marcinkiem. Później nie myśleliśmy o kolejnym dziecku więc nie wracaliśmy do tematu.
-Pamiętam. Czy coś się stało?
-Przez ostatnie miesiące byłam diagnozowana przez różnych specjalistów i ukazało się, że już nigdy nie będę mogła mieć dzieci. Tak naprawdę to za kilka dni przestanę być kobietą, bo muszę przejść zabieg usunięcia jajników.-wybuchasz i odwracasz się ode mnie. Nie dociera do mnie to. Nie rozumiem dlaczego tyle czasu nic mi nie mówiłaś. Oddalałaś się ode mnie, oddawałaś się Marcinkowi, a ja myślałem, że już nie kochasz mnie tak jak kiedyś. Znalazłem pocieszenie w ramionach innej kobiety podczas gdy ty nie miałaś z kim dzielić się swoimi problemami i swo.., naszym nieszczęściem.
-Zrozumiem jeśli będziesz chciał ode mnie odejść. Proszę cię tylko byś nie zabierał mi Marcinka, bo wtedy moje życie całkiem straci sens...
-Milena nie gadaj głupot. Jesteś moją żoną i nie ma mowy o żadnej innej kobiecie.-miałem nadzieję, że jedno kłamstwo przejdzie do porządku dziennego. Wytłumaczyłbym Sylwii, że nie możemy już więcej się spotykać i próbowałbym odbudować naszą rodzinę.
-Piotrek ty masz kogoś. W innej sytuacji potraktowałabym to jako zdradę, ale ty masz prawo mieć dzieci z inną kobietą. Przecież chciałeś mieć co najmniej trójkę dzieci.- w tej chwili poczułem się jak pieprzony egoista, który myśli tylko o sobie.
-Przepraszam...-czy teraz cokolwiek znaczą moje słowa. Zjebałeś to Nowakowski i nic tego nie zmieni...

&~&~&~&
Jest druga historia. Na chwilę obecną jest mi lepiej pisać takie one part`y niż notki dłuższych opowiadań. Nie składam broni i walczę, mając nadzieję, że w przyszłym tygodniu pojawię na którymś z opowiadań.
Ta historia z dedykacją dla Kori. Jest wystarczająco sadly ? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz