środa, 8 sierpnia 2012

Szósta historia

Kochamy się.
Puszczamy mimo uszu wszelkiego radzuju docinki, które towarzyszą nam. Nie jestem akceptowana przez twoją rodzinę. Mają mnie za wiejską dziewuchę, która nie ma pojęcia o życiu takich ludzi jak ty. Ty jesteś dla mnie księciem z bajki, ale nie dlatego, że masz sławę, pieniądze, a twój ojciec jest jednym z najbardziej wpływowych ludzi w Polsce. Kocham cię za to, że przy tobie stałam się pewną siebie dziewczyną. Uwierzyłam w siebie i w swoje możliwości. Nigdy nie pozwoliłeś mi pomyśleć nawet przez chwilę, że jestem gorsza tylko i wyłącznie dlatego, że moja rodzina klepie biedę na wsi i ledwo wiążemy koniec z końcem. Dostrzegłeś i dostrzegasz nadal we mnie to co najlepsze. Nie wstydzisz się mówić o mnie swoim znajomym, którzy są tak samo porządni i tolerancyjni jak ty. Przy tobie i przy nich czuję się na równi z wami. Powtarzasz, że jestem wyjątkowa bo mimo wszystko osiągnęłam w swoim życiu już tak dużo. Dzięki stypendium mogłam uczyć się w warszawskim liceum, a dzięki tam osięgniętym wynikom zapewniłam sobie miejsce na Uniwersytecie Warszawskim. Tam się poznaliśmy. Przywiozłeś siostrę na rozpoczęcie roku akademickiego. Okazało się, że jesteśmy na jednym roku. Natalka zagadnęła do mnie, a później zaprosiła na lody. Bardzo chciałam z nią iść, ale nauczona tym, że pieniądze należy oszczędzać, odmówiłam wspólnego wyjścia na miasto. Ze łzami w oczach szłam w kierunku akademika, kiedy podjechałeś razem z Natalką. Pierwszy raz wyrzuciłam wszystko z siebie i było mi o wiele lżej. Liczyłam się z tym, że Natalia nie będzie chciała mieć ze mną nic wspólnego. Pomyliłam się. Twoja siostra i ty zabraliście mnie na te lody i pokazyliście jak dobrze można się bawić. Tamtego dnia łzy ustąpiły miejsca uśmiechowi, który przy tobie nie schodzi z moich ust właśnie od tamtego dnia. Pokochałam cię tą naiwną miłością i nawet nie marzyłam o tym, żebyś ją odwzajemnił. Wszędzie pisałam twoje imię, a na myśl o twoich oczach uśmiechałam się do siebie i zapominałam o bożym świecie. W takim stanie trwałam przez 4 miesiące. W tym czasie zdążyłam poznać waszą rodzinę i jej pozycję. Widziałam jakimi samochodami jeździli wasi rodzice, w jakim domu mieszkaliście. Zrozumiałam, że nie mam szans zwrócić na siebie uwagi kogoś takiego jak ty. Starałam się od was odseparować, unikałam kontaktu. Na pytania co się dzieje odpowiadałam zdawkowo. Tłumaczyłam się nawałem nauki, a tak naprawdę nie zniosłabym wtedy patrzenia w twoje oczy.
-Lucyna zatrzymaj się!- podjechałeś pewnego dnia pod moją uczelnię. Wróciłeś wtedy z jakiegoś zgrupowania. Przyjechałeś pięknym motorem. Byłeś ubrany w czarną skórę. Wyglądałeś tak seksownie, że ugięły się podemną nogi.
-Zbyszek to nie ma sensu. Ty nie możesz się ze mną zadawać. Ani ty, ani Natalka nie możecie pokazywać się ze mną na mieście. Gdyby ktoś dowiedział się o moim poch.....- zszedłeś z motoru i zamknąłeś mi usta pocałunkiem. Chciałam się wtedy od ciebie oderwać, biłam cię w tors, ale ty mi nie ustąpiłeś. Zrezygnowałam ze swojego oporu i dałam się ponieść emocjom.
-Nie obchodzi mi twoje pochodzenie. Dla mnie liczy się tylko to jaki człowiek jest i co sobą przedstawia. A ty przedstawiasz w moich oczach bardzo wiele.- na koniec pocałowałeś mnie w czoło i zaprosiłeś na przejażdżkę motorem. Pogoda była piękna i aż grzechem byłoby nie skorzystać. Niesiona twoimi słowami zgodziłam się bez wachania. Może jesteśmy z dwóch różnych bajek, ale miłość jest jedna...

~*~

Zauważyłeś, że coś zmieniło się w jej zachowaniu. Przestała się z tobą kontaktować, nie odbierała telefonów. Bałeś się, że znów coś sobie wmówiła. Dla ciebie nie miało znaczenia to w jakich chodzi ubraniach i jaka jest sytuacja majątkowa jej rodziny. Lucyna spodobała ci na pierwszym spotkaniu. Urzekło cię jej wrażliwe spojrzenie na świat i dobre serce. Nie chciała za wiele dla siebie, chciała dużo dla innych. Nie słuchałeś despotycznych rodziców, kórzy umówiali cię w wolnym czasie z córkami swoich znajomych. Wolny czas od siatkówki starałeś się spędzać właśnie z Lucyną, dlatego wsiadłeś na swój motor i pojechałeś na uczelnię. Szła chodnikiem, zauważyła cię i przyśpieszyła kroku. Ty także przyśpieszyłeś i dogoniłeś ją.
-Lucyna zatrzymaj się!- zdjąłeś kask, spojrzeliście sobie w oczy. Jej były smutne. Zupełnie inne jak tego dnia, kiedy udało wam się pójść na lody.
-Zbyszek to nie ma sensu. Ty nie możesz się ze mną zadawać. Ani ty, ani Natalka nie możecie pokazywać się ze mną na mieście. Gdyby ktoś dowiedział się o moim poch.....- nie mogłeś tego słuchać. Zszedłeś z motoru i pocałowałeś Lucynę. Chciała ci odtrącić, ale twój upór jej to skutecznie uniemożliwił. Miałeś rację myśląc, że Lucyna znów uważa się za kogoś gorszego.
-Nie obchodzi mi twoje pochodzenie. Dla mnie liczy się tylko to jaki człowiek jest i co sobą przedstawia. A ty przedstawiasz w moich oczach bardzo wiele.-ucałowałeś jej czoło i wskazałeś na motor. Zrozumieliście się bez słów. Pogoda była piękna, w sam raz na długą eskapadę. Byłeś dość dobrym i pewnym kierowcom. Wyjeżdzaliście z Warszawy, chcieliście pojeździć trochę bocznymi drogami, kiedy uderzyliście w jadący z naprzeciwka samochód. Poczułeś ogromny ból...

~*~

Czułam wiatr we włosach. Czułam się wspaniale. Może i jestem naiwnie w nim zakochana i może on wcale nie odwzajemnie mojego uczucia,ale coś dla niego znaczyć muszę. Zjeżdzaliśmy z jednej z głównych dróg w Warszawie, kiedy jakiś idiota wyjechał nam z naprzeciwka. Próbowałeś wszystkiego, ale nie udało się od tego uciec. Uderzyliśmy w osobowy samochód. Poczułam tępy ból w nogach, gdzieś w dali widziałam twoją nieprzytomną twarz. Ktoś wezwał pogotowie, rozumiałam to co dzieje się wokół mnie jak przez mgłę.
...Leżeliście na izbie przyjęć, łóżko przy łóżku, ale nikt nie chciał ci udzielić żadnych informacji na temat stanu Lucyny. Tobie tak naprawdę nie stało się nic poważnego. Miałeś złamaną nogę i ogólne zadrapania ciała. Słyszałeś tylko jak ktoś mówił, że dziewczyna, która z tobą jechała ma marne szanse by z tego wyjść.
-Mamo co z nią?- twoja matka nie chciała ci nic powiedzieć. Bagatelizowała stan Lucyny, a przez niego i przez ten jego pomysł z jazdą na motorze jej mogło się coś stać.
-Proszę powiedzcie mi co z Lucyną!-zacząłeś się szarpać na łóżku.
-Synku uspokój się. Tato już załatwia ci miejsce w najlepszej włoskiej klinice. Dojdziesz do siebie, obiecuje ci to.-łapiesz matkę za rękę i błagalnym wzrokiem patrzysz na matkę.
-Żyje?!
-Nie żyje, przykro mi.- mówi od niechcenia choć tak naprawdę Lucyna żyła...


~*~

Znów nie było mnie tu miesiąc, ale podejrzewam, że lepiej nie będzie... Jak wiecie wróciłam na moją historię, prowadzę dwa duże blogi i jest naprawdę krucho i z czasem i z tym, by wyzwolić w sobie emocje do napisania czegoś nowego i innego. Raz w miesiącu będę starała się tu zajrzeć :D
Szóstą historię dedykuję wszystkim, które rozpoczynają wakacje ;)
Pozdrawiam ;***

Piąta historia

Jedna noc, a moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Nie będzie takie przez Ciebie i przez to co ze mną zrobiłeś. Nie wiesz tak? Nie dowiesz się tego ode mnie, bo nie jestem w stanie Ci o tym powiedzieć. O czym? O tym, że rozkochałeś mnie w sobie do szaleństwa. Przez ten cały czas pozwoliłeś mi się kochać. Między twoim jednym a drugim gestem wyczytałam, że może i ja nie jestem Ci obojętna. Teraz widzę, że jestem.
Poznaliśmy się w wieku 5 lat. Biegałeś za mną i uparcie powtarzałeś, że będę twoją żoną. Wtedy uciekałam przed Tobą jak przed ogniem. Z biegiem lat sytuacja się zmieniła. Nasze drogi poszły nieco w inną stronę, ale zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Przyjaźń z piaskownicy przetrwała twój wyjazd do Kędzierzyna i moje marzenia o warszawskiej akademii sztuk pięknych. Uznaliśmy, że rozmowy telefoniczne i przez Intermet pozwolą nam utrzymać w tej przyjaźni to, co najpiękniejsze i dla nas najważniejsze. Spotykaliśmy się jak tylko mieliśmy ku temu możliwość. Potrafiliśmy przegadać całą noc czy wyjść na miasto i po prostu się wyszumieć. I właśnie w takich momentach poczułam co Ciebie coś więcej. No bo jak wytłumaczyć dreszcz przechodzący przez całe ciało, kiedy obejmowałeś mnie ramieniem? Jak wytłumaczyć mocniejsze bicie serca, kiedy tanczyliśmy przy wolniejszych rytmach? Za każdym razem próbowałam to w sobie zagłuszyć, odrzucić i zapomnieć. Nie potrafiłam... Moje serce osiągnęło apogeum rozterki, kiedy po jednej z imprez wylądowaliśmy w twoim mieszkaniu. Byłam lekko pijana, ale pamiętałam, że Ty nie wypiłeś na tej imprezie ani kropli. Może dlatego odczytałam tą noc jako jakąś deklarację z twojej strony? Gdybyś był pijany zrzuciłabym to na karby nieświadomości, a tak? Po tym wydarzeniu nie potrafiłam spojrzeć Ci w oczy i mówić, że to wszystko nie miało dla mnie znaczenia. Nie potrafiłam deklamować, że jesteśmy tylko przyjaciółmi i tak naprawdę nic do Ciebie nie czuję. W twoje obecności odliczałam w myślach, żeby nabrać odwagi i wyznać Ci prawdę...
Zaprosiłeś mnie na swoje urodziny. Postanowiłam tego dnia wyznać Ci szczerze co czuję i jeśli uznałbyś to za niestosowne to byłam gotowa się wyprowadzić i zniknąć z Twojego życia. Tak naprawdę zdawałam sobie sprawę, że nie będe miała innego wyjścia jak przeprowadzka i zmiana swojego dotychczasowego życia. Coraz częściej słyszałam głosy, że masz kogoś i jest to osoba bliska w Twoim życiu. Było mi trochę przykro, że nic mi o tym nie mówiłeś, ale z drugiej strony nie wiem czy zniosłabym w twojej obecności taką wiadomość i wyszła z tej sytuacji z twarzą. Dziś powiem Ci, że zakochałam się w Tobie, ale rozumiem, że nie mam u Ciebie szans. Zawsze mówiłeś, że jestem domyślna i inteligentna.
-Hej Tuśka! Zapraszam!- Tuśka... Czy ktoś będzie jeszcze tak do mnie mówił? Podejrzewam, że nie i tego się boję. Boję się, że na każdym kroku będę widziała różnice i będzie mi jeszcze gorzej niż jest teraz. Może więc zostać i cierpieć blisko Ciebie? Może z czasem będę potrafiła patrzeć na Ciebie tylko przez pryzmat naszej przyjaźni?
-Zajmuj swoją miejscówkę i trzymaj się mocno, bo mam dla ciebie niespodziankę.- co jak co, ale niespodzianki robisz zawsze zajebiste. Przecież to Ty na 18-ste urodziny zabrałeś mnie do Paryża i jeszcze tego samego roku tarzaliśmy się w śniegu przy jednym z alpejskich kurortów we Włoszech. Siadam zatem wygodnie i czekam tak jak prosiłeś. Po chwili w salonie zjawia się długonogablondyna, o długich blond włosach i z szerokim uśmiechem na ustach. Stajesz blisko niej, a mi momentalnie robi się duszno we własnym ciele. Boję się słów, które za chwile wypowiesz. Boję się do tego stopnia, że wybiegam z twojego mieszkania jak wariatka i zbiegam po schodach ile sił w nogach. Na zewnątrz apartamentowca daje upust swoim emocjom i ryczę jak gówniarz w przedszkolu. Nie wiem czego ja się w ogóle spodziewałam! Jesteś wspaniałym facetem i to normalne, że znalazłeś sobie kobietę. Niestety nie będę już powierniczką twoich sekretów i rozterek, bo moje serce w twojej obecności będzie rozpadać się na setki kawałków i, mimo że zawsze byłeś dla mnie najważniejszy, to nie jestem wstanie tego dla Ciebie zrobić. Nie jestem w stanie wytrzymać w Twojej obecności kobiety, która będzie miała Ciebie na wyłączność tak, jak ja miałem Cię tej jednej nocy.
-Marta...- nawet nie zauważyłam, kiedy pojawiasz się obok mnie i kładziesz rękę na moim ramieniu. Powinnam teraz uciec i już nie nigdy nie pozwolić Ci się dotknąć. Tchórzę, ale czasem nie ma innego wyjścia. Chociaż nie, nie będę tchórzem i ten ostatni raz zdobędę się na odwagę.
-To koniec Bartek, nie możemy być już przyjaciółmi. Zakochałam się w tobie, ale ty nie kochasz mnie. Wiem, że jako twoja przyjaciółka powinnam ci pogratulować dziewczyny, ale nie potr....-zamykasz mi usta pocałunkiem i całujesz tak, że brakuje mi powietrza. Chcę Cię odepchnąć, ale nie pozwalasz mi na to. W końcu daje za wygraną i pozwalam się ponieść emocjom, oddając Ci ten pocałunek.
-Tuśka ja też cię kocham i to już od dawna, ale bałem się, że ty nie będziesz chciała być moją dziewczyną. Myślałem, że jestem dla ciebie tylko przyjacielem i nawet tamta noc nie zmieniła nic w naszych stosunkach.-nie wierzę własnym uszom. Czuję się jakbym śniła na jawie, ale to nie jest sen, bo Ty chwytasz moją twarz w swoje ogromne dłonie i mówisz, patrząc w oczy:

-Kocham cię! A tamta dziewczyna to Aśka, dziewczyna Zbyszka.- a teraz to już nie ważne czyja to jest dziewczyna, choć Zbyszkowi trzeba pogratulować gustu. Teraz liczysz się tylko Ty, ja i nasz świat. Od teraz Ty jesteś moim światem i nawet nie wiesz jak się cieszę, że nie muszę już tego przed Tobą ukrywać...

~*~
NIE ZNOSZĘ ONETU!!!

Czwarta historia

Czy myślałem o śmierci? Tak, ale nie w kontekście siebie i swoich najbliższych. Śmierć otaczała mnie, ale tak boleśnie dotknęła 4 miesiące temu.

           Miałaś 23 lata, kruczoczarne włosy i promienny uśmiech. W oczach gościła radość i chęć do życia. Nieustannie się uśmiechałaś i tym uśmiechem zaraziłaś mnie. Znaliśmy się 7 lat, nasza miłość zawiodła nas przed ołtarz w twoim rodzinnym miasteczku. Tak wyobrażałem sobie ten najważniejszy dzień. Ty w śnieżnobiałej sukni, z bukietem białych róż, ja w czarnym garniturze. Złożyliśmy przysiegę małżeńśką, której towarzyszyły łzy naszych mam i babć. Ty nie płakałaś, ty tak jak zawsze śmiałaś się bez końca. Później przyszło wesele. Człowiek chyba nigdzie na bawi się tak dobrze jak na własnej zabawie weselnej. Na początku wirowaliśmy razem na parkiecie, nie mogąc nacieszyć się tym, że już jesteśmy małżeństwem. Później wędrowaliśmy z rąk do rąk. Obtańczyłaś wszystkich wujków i kolegów z drużyny, ja ich towarzyszki. Ani na moment uśmiech nie schodził z naszych twarzy. To był nasz dzień, nasz czas i miałem nadzieję, że nigdy się on nie skończy, ale przecież wszystko co dobre znika bezpowrotnie. Zaczęliśmy wspólne życie w Bełchatowie. Grałem w tamtejszym klubie, ty studiowałaś zaocznie w na Politechnice w Łodzi. Mieliśmy wiele marzeń, a wśród nich to najważniejsze-dziecko. Pracowaliśmy nad tym intensywnie...

~*~

           Minął rok od naszego ślubu. Zaplanowaliśmy na ten dzień szereg atrakcji, a najważniejszą z nich miałabyć kolacja w naszym mieszkaniu. Wszystko przygotowywałaś sama, ja miałem kupić tylko odpowiednie wino. Nie musiałem tego robić. Gdzieś w dolnej komodzie stała butelka włoskiego alkoholu, który dostałem już jakiś czas temu od Sebastiana Świderskiego. Uznałem, że lepszej okazji nie będzie. Prosiłaś bym założył coś eleganckiego, sama zniknęłaś w łazience. Ostatnio dość często widywałem cię w rozciągniętych swetrach i dresach. Zupełnie mi to nie przeszkadzało, bo sam w zaciszu domowych lubiłem chodzić w wygodnych koszulkach i dresowych spodniach. Dzisiejszy wieczór miał być inny, dlatego założyłem czarną koszulę w paski i ciemne jeansy. Całości dopełniły pantofle i kilka kropel ulubionych perfum. Wyszedłem z naszej sypialni z bukietem wcześniej kupionych róż. Ty jeszcze przygotywałaś się w łazience. Usiadłem przy stole, zapaliłem kilka świec i czekałem. W mieszkaniu panował półmrok, a do salonu dochodziła lekka smuga światła zapalonego właśnie w łazience. Długo nie musiałem czekać, bo po chwili światło zgasło, a ty pojawiłaś się w salonie. Zapaliłaś światło, a ja zaniemówiłem. Włosy kaskadami loków opadały ci na ramiona, które były odkryte za sprawą sukienki, którą nałożyłaś. Wyglądałaś w niej zjawiskowo, ale moją uwagę przykuło coś zupełnie innego. Twój brzuch. Przy dość mocno dopasowanej sukiencie odznaczał się wyraźnie. Chyba zauważyłaś, że przyglądam się mu ze zdziwieniem bo przejechałaś po nim dłonią i poprosiłaś mnie do siebie. Bez wahania zrobiłem to o co mnie prosiłaś. Wręczyłem ci kwiaty i złożyłem delikatny pocałunek na ustach.
-Też ma coś dla ciebie.- wyciągnęłaś w moim kierunku pudełeczko. Zdjąłem nakrycie i w mig pojąłem twój wygląd i jego zawortość. W pudełku znalezłem parę dziecięcych bucików. Oczy momentalnie zwilgotniały, a dłonie powędrowały na brzuszek.
-Jestem najszczęśliwszym człowiek na ziemi.- porwałem ją w ramiona i zamiast do stołu zaniosłem do sypialni. Położyłem delikatnie na satynowej pościeli i nakryłem swoim ciałem. Odnalazłem drogę do ust, składając w między czasie pocałunki na odkrytych ramionach. Powoli pozbywałem się twoje garderoby. Kiedy już leżałaś przede mną w samej bieliźnie skupiłem się na brzuszku. Składałem na nim pocałunki, głaskałem i przykładałem głowę.
-Kocham was najmocniej na świecie.-mówiłem znów łamiącym się głosem.
-My ciebie też panie Bąkiewicz...

~*~

           Pierwsze Bożenarodzenie z Ewunią minęło nam pod znakiem przeziębienia małej. Już od Wigilii była jakaś nieswoja, ale dopiero w drugi dzień świąt pojawiła się temperatura. Wróciliśmy z rodzinnego spotkania u moich rodziców i staraliśmy się zapanować nad rosnącą gorączką. Szukałaś jakiś proszków na zbicie temperatury, a ja spacerowałem po pokoju, próbując uspokoić płaczącą Ewcię.
-Cichutko skarbie...-całowałem jej czółko, które było mocno rozpalone. Nic dziwnego, skoro tempetatura wynosiła już prawie 39 stopni.
-Michał jedziemy na pogotowie!- masz rację. Nie ma na co czekać. Ubraliśmy naszą córeczkę i zeszliśmy do samochodu. Ty kierowałaś, bo ja razem z ojcem i braćmi wypiłem kilka kieliszków wódki. Z Ewunią w ramionach usiadłem na tylnim siedzeniu. Mała zasnęła, ale oddychała dość niespokojnie. Jechałaś na tyle szybko, na ile pozwalały na to warunki atmosferyczne. Dojeżdzaliśmy do skrzyżowania, kiedy z na przeciwka wyjechał jakiś samochód. Próbowałaś uciec na pobocze, wpadliśmy w poślizg. Samochód w coś uderzył, przechylił się. Trzymając mocno w ramionach Ewę, uderzyłem o coś głową. Zrobiło się ciemno, przeraźliwie ciemno...

Śmierć nadeszła w najmniej oczekiwanym momencie. Zginęłaś na miejscu tamtego wypadku, ja z Ewą wyszliśmy z tego bez większych uszkodzeń. Lekarz mówił, że zasłoniłem małą swoim ciałem, ale też uderzenie skierowane było głównie w miejsce gdzie siedziałaś ty i próbowałaś temu wypadkowi zapobiec. Mam do siebie ogromny żal, że to nie ja prowadziłem ten samochód. Nie twierdzę, że zdołałbym ustrzec nas od tego wypadku. Po prostu chciałbym być na twoim miejscu. Chciałbym, żebyś nadal mogła się uśmiechać. Chciałbym, że twoje czarne włosy lśniły w letnim słoncu kiedy będziesz biegła po plaży. Chciałbym, żebyś tu była i pokazywała Ewie jak pięknie można przejść przez życie z uśmiechem na ustach. Nie wiem czy ja będę potrafił. Nie umiem śmiać się tak jak kiedyś odkąd nie ma przy mnie ciebie. Zdarza mi się coraz częściej odpływać myślami, niejednokrotnie uronić łzę. Trzymam się tylko i wyłącznie dla naszej córki, która ma już 3 lata i śmiało wkracza w kolejny etap rozwoju. Tak jak mówiłaś, jest moim odbiciem, ale charakter odziedziczyła po tobie. Rzadko grymasi i przyjmuje wszystko bez większych problemów. Poświęcam jej cały swój wolny czas, zabieram na mecze. Uczę się na nowo życie. Bez ciebie Agatko...
~*~
Zauważyłam pewną prawidłowość pisania tych historii. Co druga historia kończy się jakoś przygnębiająco. Dlaczego akurat wybieram do nich takich bohaterów? To taki impuls. Nie wykluczam, że w święta coś tutaj się pojawi. 
Tą notkę dedykuję dwóm osobom. Tajemnicza i Tea-ta notka z myślą o Was i doskonale wiecie dlaczego ;)
Pozdrawiam ;***

Trzecia historia

-A teraz podajcie sobie prawe dłonie...-wykonałem gest, o który poprosił ksiądz. Dziś wszystko robiłem tak, jak życzyli sobie tego inni. Rano to mama przyniosła mi garnitur, podawała po kolei każdą z części garderoby, a na koniec zalała się łzami twierdząc, że ma najprzystojniejszego syna pod słońcem. Później przyszedł tata. Mówił mi jak ważna w życiu człowieka jest rodzina i jak wielkie mam szczęście, że trafiłem właśnie na Gosię. Gosia... Przyjaciółka ze szkolnych lat. Tylko, że przez te szkolne lata ja traktowałem ją jak siostrę, a w moim sercu piersze miejsce dzierżyła Paulina. Poznaliśmy się wszyscy razem za sprawą naszych rodziców. Potem posłano nas do tego samego przedszkola, podstawówki, gimnazjum i liceum. Wszędzie razem, wszędzie we troje, ale kochałem tylko Paulinę. Gośka była jak siostra, która wiedziała o nas wszystko i potrafiła nieraz załagodzić powstające między nami konflikty.Nadeszła ostatnia klasa liceum i wiedzleliśmy, że są to ostanie chwili, które spędzamy razem. Do naszej trójki dołączył Michał i jego dziewczyna Dagmara. Od razu powiedział mi, że Paulina to świetna dziewczyna i ma nadzieję bawić się na naszym weselu. Też miałem taką nadzieję, która rozwiała się na kilka dni po naszych maturach. Paulina przyszła do mnie z samego rana i nie miała szcześliwej miny. Widać było, że nie spała całą noc. Musiała też płakać, bo miała czerwone oczy. Zapytałem czy coś się stało, a ona wtedy przytuliła mnie i powiedziała, że wyjeżdza do Francji. Zareagowałem uśmiechem. Pogratulowałem jej wakacyjnego wyjazdu, a sam zacząłem snuć plany na nasz wspólny wyjazd nad polskie morze. Jak idiota poprosiłem cię o pocztówkę z Paryża, ale ty w ogóle się nie śmiałaś.
-Nie cieszy się z tego wyjazdu?- zapytałem. Odkąd pamiętam mówiłaś, że kochasz Francję.
-Mariusz ja tam wyjeżdzam na stałe. Tata dostał propozycję prowadzeniu tam banku. Mamy tam być za niecałe dwa tygodnie.-wtedy zrozumiełem skąd jej mina, ale w pierwszej chwili nie chciałem tego zrozumieć. Prosiłem cię żebyś została tu w Polsce ze mną. Obiecywałem pomoc, ale nie chciałaś zmienić podjętej decyzji. Zabolało jak jasna cholera. Kazałem ci wyjść z mojego pokoju i już nigdy się ze mną nie kontaktować. Tydzień później zrobiłaś pożegnalną imprezę dla całej naszej paczki. Zaprosiłaś Michała i Dagmarę, zaprosiłaś mnie, ale nie poszedłem. Sam cię pożegnałem z butelką czystej i słoikiem ogórków. Piłem i wpatrywałem się w nasze zdjęcie, by po chwili złapać je i rzucić nim o ścianę. Ramka potłukła się drobny mak, tak jak moje serce w dniu, w którym powiedziałaś mi o wyjeździe.

&~&~&
-Ja Mariusz...-zaczyna się przysięga małżeńska, a ja nie jestem w stanie wymówić ani jednego słowa. Nie chcę kłamać przed Bogiem jak bardo kocham Gośkę. Nie chcę być krzywoprzysiężcą, który nie spełni danej obietnicy. Nie chcę przysięgać w obecności Pauliny. Nie rozumiem po co tu przyszła, ale jej obecność mnie paraliżuje. Gosia czeka na mój ruch, ksiądz znów powtarza początek, a ja stoje i patrzę w twarz Gośki. Przypominam sobie początek tego, co nazwaliśmy związkiem. Przyszłaś do mnie po imprezie u Pauliny. Opowiadałaś mi o tym jak wszyscy płakałi i jak Paulina czekała na moje przyjście. Nawet nie wiem kiedy, ale przysunąłem się w twoim kierunku i zacząłem całować. Mieliśmy nie łamać pewnych granic, byliśmy tylko przyjaciółmi. Wiedziałaś, że kocham Paulinę, ale nie przerwałaś tego. Spędziliśmy razem noc, potem były kolejne. Minął rok od jej wyjazdu. Wysłała mi kartkę na święta. Prosiłabym ułożył sobie życie. W moim mieszkaniu coraz częściej pojawiała się Gośka. Studiowała w Łodzi więc widywaliśmy się prawie codziennie. Zostawałaś na noc, wyganiałaś mnie na treningi, kiedy nie chciało mi się wstać z łóżka. Żyliśmy jak małżeństwo, choć ja traktowałem cię raczej jak siostę. Przyszło pierwsze powołanie do seniorskiej kadry, a za powołaniem przychodziły zaproszenia na różne uroczystości. W siatkarskim świecie uchodziłaś za moją dziewczynę, ja tego nie negowałem. Moi rodzice cię uwielbiali, choć mama jeszcze nieraz wspomniała w twojej obecności o Paulinie. Mówiłaś, że ci to nie przeszkadza. Pamiętam jak powiedziałaś, że mnie kochasz. Zamiast dać ci do zrozumienia, że nie stać mnie na takie uczucie względem ciebie, zacząłem cię całować. Między wierszami wyczytałaś, że też czuję coś do ciebie. Nie czułem nic. Pozwoliłem cię się kochać i planować swoją przyszłość ze mną u boku. W takim zawieszeniu trwaliśmy już dwa lata. Skończyłem 21 lat. Rodzice zapomnieli już o Paulinie i nalegali bym jakoś sfinalizował swój związek z Gosią. Mama dała mi pierścionek, który był w naszej rodzinie od pokoleń. Pamiętak jak pokazywała mi gok iedyś i mówiła, że kiedyś zabłyśnie on na palcu Pauliny. Nawet go nie otworzyłem. Schowałem gdzieś na dnie szuflady i zastanawiałem się co zrobić z własnym życiem. Michał mówił, że to nie ma sensu, że nie powinienem pakować się w związek bez przyszłości. Byłem skłonny go posłuchać, ale nie chciałem tej rozmowy przeprowadzać przed świętami Bożego Narodzenia, które przyszły. Gosia i jej rodzice byli zaproszeni do nas na Wigilię. Siedzialiśmy już wszyscy przy stole, kiedy Gosia stwierdziła, że ma coś do powiedzenia. Zbaraniałem, kiedy podeszła do mnie i powiedziała, że prawdopodobnie spodziewa się dziecka. Nie była ta informacja potwierdzona przez lekarza. Gosia miała takie przypuszczenia ponieważ miesiączka spóźniała się jej już trzeci tydzień. Rodzice byli szczęśliwi. Mówili, że piękne będzie z nas małżeństwo. Instynktownie poszłem do swojego pokoju i wyciągnąłem z szuflady niebieskie pudełeczko. Wróciłem do salonu i porosiłem cię o rękę. Byłaś wzruszona, ja też. Zadzwoniłem do Michała i pierwszy raz w życiu płakałem mu do słuchawki. Uświadomił mi, że przez własną głupotę i brak odwagi będę tkwił w związku, w którym żonę będę traktował jak siostrę i która urodzi mi dziecko.
&~&~&
-Mariusz wszystko w porządku?- pyta Gosia, a ja kiwam głową. Nic nie jest w porządku. Jak się okazało wcale nie byłaś w ciąży, a spóźniający się okres był efektem jakiś anomalii związanych ze stresem. Prawda wyszła na jaw, ale nie potrafiłem zerwać zaręczyn. Ślub miałbyć szybki i taki właśnie był, bo już w lutym następnego roku stoimi przed ołtarzem. Patrzę w twarz Gośki, po chwili odwracam głowę i szukam w tłumie Pauliny. Siedzi w ławce i ociera łzy. Zdaję sobie sprawę, że właśnie w tym momencie mogę sprawić, że jedna z nich będzie szczęśliwa, a druga poczuje się skrzywdzona. Tyle, że kilka lat temu to Paulina skrzywdziła mnie, a Gośka była ze mną przez cały czas. Tylko czy ja nie skrzywdzę Gosi jeśli wezmę z nią ślub bez miłości, a z przyzwyczajenia? To prędzej czy później wyjdzie na jaw. Być może później pojawiły by się dzieci i to one by nas łączyły, ale więcej spraw stałoby między nami. Choćbym nawet miałbyć sam do końca życia, to nie złożę tu przysięgi. Jestem egoistą. Pozwoliłem przygotować wspaniałą ceromię, wesele... Wśród gości pojawiło się wielu znajomych, rodzina i osoby z siatkarskiego świata. Jestem reprezentantem Polski, pojawiły się więc media. Odliczam w myślach do 10. 
-Przepraszam Gosia, ale ja nie mogę się z tobą ożenić. Jesteś wspaniałą dziewczyną, ale nie kocham cię taką miłością na jaką zasługujesz. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.- widzę łzy w oczach Gosi, szok księdza i zgromadzonych, kiedy odwracam się i wybiegam z kościoła. W oczach miga mi błysk fleszy. Bięgnę ile sił w nogach, ale ktoś nie daje za wygraną i pędzi za mną.
-Mariusz!-słyszę zdyszany głos Pauliny. Zatrzymuję się. Na schodach dostrzegam rodziców, Gosia wsiadła do samochodu i razem ze swoją druhną odjechała. Fotoreporterzy sami nie wiedzą komu mają zrobić zdjęcie. Ty biegniesz w moję stronę, by po chwili stanąć i spojrzeć na mnie załzawionymi oczami.
-Nie powinnam tu przychodzić. Przeze mnie Gośka cierpi...
-Widzę, że nic się nie zmieniłaś od dnia w którym powiedziałaś mi o swoim wyjeżdzie. Nadal myślusz tylko o sobie. Gośka cierpi przeze i mnie przez to, że nie umiałem pokach tak wspaniałej dziewczyna, bo...
-Bo???
-Bo nigdy nie przestałem kochać ciebie...

&~&~&~&
Nawet bym nie pomyślała, że tak sprawnie pójdzie napisanie mi tej historii. Mogę powiedzieć, że podoba mi się ona najbardziej z tych trzech, które dodałam. Mam nadzieję, że Wam również.
Tą historię dedykuje Gosiaczkowi;*
Pozdrawiam ;*

Druga historia

Gramy.
     Gramy najszczęśliwsze małżeństwo na świecie, choć tak naprawdę nas już nie ma. Jesteś ty, ja i nasz syn. Tylko on trzyma nas przy sobie, bo nie potrafimy spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że mamusia i tatuś już się nie kochają. Nie kochamy się? Nie wiem. Być może gdzieś na dnie jest to uczucie, które nas połączyło kilka lat temu, ale nie potrafimy w sobie odnaleźć jego pokładów.
-Wynieś śmieci.-stać nas tylko na rozmowy na temat śmieci i innego rodzaju obowiązkach domowych. Może nasza miłość przeżyła swoje apogeum, a teraz przyszły lata posuchy i rutyny? Może nasza miłość była zbyt mocno idealizowana przez znajomych czy rodziców? Może tak naprawdę my byliśmy spisani na straty już od samego początku, tylko pojawił się Marcinek i nie chcieliśmy zabierać mu rodziny? Nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie, w twoich oczach też nie znajduję odpowiedzi. Sięgam po foliowy worek i wychodzę z mieszkania. Na oczy zakładam przeciwsłoneczne okulary, na głowę naciągam kaptur. Nie mam ochoty na rozdawanie autografów czy pozowanie do zdjęć. Mam ochotę wyjść na miasto i zabawić się jak normalny facet w moim wieku. Dzwonił Alek i mówił, że dziś dostał wolne od swoich domowych obowiązków i też chciałby się zrelaksować. Mam zapytać Milenę o zgodę? W końcu to moja żona...
-Chciałbym dziś wyjść i spotkać się z chłopakami. Masz coś przeciwko?- kiwasz przecząco głową. Podejrzewam, że zrobiłabyś tak nawet, gdybym oświadczył ci, że idę na dziwki. Nie jestem ci potrzebny, moja osoba jest ci obojętna. Nie pamiętasz już jak krzyczałaś na moich meczach, że mnie kochasz i, że jestem najlepszy. Nie pamiętasz, nie chcesz pamiętać...

&~&~&~&
Myślę.
     Myślę czy mnie też ktoś przywita na lotnisku, kiedy wracam z Igrzysk Olimpijskich. Zdobyliśmy złoty medal, jesteśmy na fali. Kątem oka widzę wianuszek dziewczyn, które wyraźnie widać, że są gotowe na wszystko. Dostrzegam Iwonę Ignaczak, która z Dominiką na rękach i Sebastianem obok zbliża się do Igły. Widać, że jest wniebowzięty. Nie inaczej jest też z Winiarem, który z otwartymi ramionami czeka na biegnącego w jego kierunku Oliwiera i próbującą nadążyć za nim Dagmarę, która ma ograniczone ruchy z powodu zaawansowanej ciąży. Mógłbym wymieniać bez liku tych z drużyny, którzy nie są w tym momencie sami. Ja jestem sam. Dzwonię do Mileny, ale jej telefon nie odpowiada. Nie będę dzwonił do rodziców. Niech żyją w swoim iluzorycznym świecie w którym ich dzieci kochają się miłością bezgraniczną i są szczęśliwi jak nikt na świecie. Słyszę wiwatujący tłum, który przyszedł nas powitać. Składam autografy, pozuję do zdjęć i sztucznie się uśmiecham. W obliczu obecnej sytuacji nagle cały ten sukces stracił dla mnie znaczenie. Chcę jak najszybciej rozpędzić tą otoczkę, która pojawiła się wokół nas i uciec do mieszkania. Na mojej drodze staje długonoga blondyna. Jest twoim przeciwieństwem. W jej oczach widzę ogniki pożądania, gotowość do rzeczy o których ty nawet nie śniłaś.
-Mogę prosić o autograf?- uśmiecham się idiotycznie, ale składam podpis na odsłoniętym dekolcie. Z zamian za to dostaje całusa w policzek, a mojej dłoni pojawia się mała karteczka. Blondyna na niebotycznie wysokich szpilkach oddala się od tłumu a ja ze skrawka papieru odczytuję rząd cyferek, które zapewne układają się w numer. Gniotę kartkę i wkładam do kieszeni spodni. Wołany przez kolegów z drużyny idę do naszego autokaru i udaję się na plac defilad na którym podobno mamy fetować razem z kibicami nasz sukces. Nie mam na to najmniejszej ochoty. Zapominam o tym, że Milena nie odpowiada na żaden z moich telefonów. W kieszeni czuję to kartkę i instynktownie razem z nią wyciągam telefon. Trudno, jestem mężczyzną i mi też coś należy się od życia. Dość szybko udaje nam się ustalić dogodne miejsce spotkania. Przypadkowy warszawski hotel jest miejscem naszej schadzki. Zamykamy za sobą drzwi hotelowego pokoju, a ty od razu przechodzisz do działania. Zapomniałem o wszystkim. Liczyła się tylko chwila, w której ponętne ciało leżało obok mnie i próbowało wyrównać oddech.
-Nawet nie wiem jak masz na imię...-nie odpowiadasz. Wpijasz się ponownie w moje usta i kolejny raz dzisiejszego wieczoru wznosimy się na szczyt rozkoszy. Jest mi dobrze.
&~&~&~&
Wracałem.
     Za każdym razem wracałem po upojnych nocach spędzonych z Sylwią. Nasz romans trwa już 6 miesięcy. Nie odzywamy się do siebie zbyt wiele. Zastanawiam się dlaczego nie stać nas no tu by rozstać się jak ludzie. Czasem mam ochotę iść do ciebie i powiedzieć co czuję, ale za każdym razem przekonuję się, że właśnie coś do ciebie CZUJE. Nie umiem tego nazwać. Nie wiem czy to miłość czy przyzwyczajenie, ale coś czuje. Zapewniasz mi mimo wszystko poczucie bezpieczeństwa. Świetnie wychowujesz naszego syna i pokazujesz mu otaczający świat. Mam nadzieję, że Marcin nie będzie w przyszłości takim draniem jak jego ojciec. Dziś Sylwia nie może się ze mną spotkać więc postanawiam ten wieczór spędzić z rodziną. Wracam do domu po treningu i zastaję w nim kompletną ciszę. Wasze kurtki wiszą na wieszaku więc musicie być w domu. Idę do naszej sypialni. Leżysz na łóżku zwinięta w kłębek, płaczesz. Twoje ciało unosi się i opada. Siadam na skraju łóżka i dotykam twoich pleców. Odwracasz głowę. Łzy niczym grochy spływają po twoich policzkach.
-Lenka co się stało?- niespodziewanie wtulasz się we mnie. Łakniesz mojej bliskości jak jeszcze nigdy przedtem. Przytulam się jak nie jak mąż, bardziej jak ojciec. Chyba zapomniałem już jak to jest być mężem.
-Pamiętasz jak po porodzie lekarz powiedział, że mogę mieć problemy z ponownym zajściem w ciążę?- pamiętam. Lekarz mówił, że przy pierwszej ciąży wystąpiły jakieś komplikacje, ale nie zwracaliśmy na to uwagi, byliśmy zbyt mocno zaabsorbowani Marcinkiem. Później nie myśleliśmy o kolejnym dziecku więc nie wracaliśmy do tematu.
-Pamiętam. Czy coś się stało?
-Przez ostatnie miesiące byłam diagnozowana przez różnych specjalistów i ukazało się, że już nigdy nie będę mogła mieć dzieci. Tak naprawdę to za kilka dni przestanę być kobietą, bo muszę przejść zabieg usunięcia jajników.-wybuchasz i odwracasz się ode mnie. Nie dociera do mnie to. Nie rozumiem dlaczego tyle czasu nic mi nie mówiłaś. Oddalałaś się ode mnie, oddawałaś się Marcinkowi, a ja myślałem, że już nie kochasz mnie tak jak kiedyś. Znalazłem pocieszenie w ramionach innej kobiety podczas gdy ty nie miałaś z kim dzielić się swoimi problemami i swo.., naszym nieszczęściem.
-Zrozumiem jeśli będziesz chciał ode mnie odejść. Proszę cię tylko byś nie zabierał mi Marcinka, bo wtedy moje życie całkiem straci sens...
-Milena nie gadaj głupot. Jesteś moją żoną i nie ma mowy o żadnej innej kobiecie.-miałem nadzieję, że jedno kłamstwo przejdzie do porządku dziennego. Wytłumaczyłbym Sylwii, że nie możemy już więcej się spotykać i próbowałbym odbudować naszą rodzinę.
-Piotrek ty masz kogoś. W innej sytuacji potraktowałabym to jako zdradę, ale ty masz prawo mieć dzieci z inną kobietą. Przecież chciałeś mieć co najmniej trójkę dzieci.- w tej chwili poczułem się jak pieprzony egoista, który myśli tylko o sobie.
-Przepraszam...-czy teraz cokolwiek znaczą moje słowa. Zjebałeś to Nowakowski i nic tego nie zmieni...

&~&~&~&
Jest druga historia. Na chwilę obecną jest mi lepiej pisać takie one part`y niż notki dłuższych opowiadań. Nie składam broni i walczę, mając nadzieję, że w przyszłym tygodniu pojawię na którymś z opowiadań.
Ta historia z dedykacją dla Kori. Jest wystarczająco sadly ? ;)

Pierwsza historia

Jestem Michael i broń Boże, by ktoś przypomniał mi o tym, że tak naprawdę moja godność to Michalina Kubiak, 24 latka z kraju nad Wisłą. Już od klasy maturalnej,kiedy to dostałam roczne stypendium w jednej z londyńskich liceów, z szansą na podjęcie studiów w tym ponurym kraju. Kraj był ponury, ale przede wszystkim wolny od siatkówki. Nie znosiłam tego sportu, bo przesłonił on całej mojej rodzinie świat i w domu nie mówiło się o niczym innym jak tylko o tym i o Michale. Nikt nie zważał na to, że właśnie skończyłam gimnazjum z wyróżnieniem, w wakacje zaczęłam miesiączkować, czy pierwszy raz w życiu się zakochałam. Byłam w tej polskiej rzeczywistości tylko jednym z elementów układanki, którego brak nie zrobi na nikim wrażenia. Wiecie jak rodzice zareagowali na wieść, że wzięłam udział w olimpiadzie z biologii w której nagrodą jest indeks na jednej z lepszych uczelni Europy? Stwierdzili, że od zawsze byłam skazana na sukces, bo mając takiego brata nie mogę aż tak bardzo od niego odstawać. Wtedy czara goryczy się przebrała. Postanowiłam już nigdy nie kontaktować się z rodzicami, a zwłaszcza z moim pożal się Boże bratem. W ostatniej klasy nie widziałam świata poza nauką, czego efektem było przyjęcie mnie w poczet laureatów tej olimpiady oraz możliwości wyboru miejsca dalszej edukacji. Padło na włoską Padwę...W czerwcu 2007 roku, z indeksem w ręku zawitałam we Włoszech i rozpoczęłam swoją włoską przygodę...
&~&~&
Skończyłam drugi rok medycyny, ale moje życie nie przypominało zdrowego trybu życia. W jadłospisie najczęściej gościły jakieś szybkie dania z pobliskiego baru, pojawiły się papierosy, alkohol...Będąc tu drugi rok i zaznając uciech dorosłego życia coraz bardziej miałam ochotę rzucić tą medycynę a cholerę i przenieść się na jakiś lżejszy kierunek, ale gdzieś dawała o sobie znać jakaś wewnętrzna ambicja, która kazała mi zgłębiać tajniki ludzkiej anatomii. Tylko, że Michael lubiła swoją wiedzę anatomiczną wykorzystywać w praktyce. Straciłam już rachubę jeśli o moich partnerów na jedną noc. Co najśmieszniejsze, lubiłam seks z siatkarzami. Przez moje łóżko przewinęła się znaczna część miejscowej drużyny. Chodziłam na ich mecze, udawałam słodką idiotkę, która nie ma pojęcia o siatkówce, choć tak naprawdę doskonale wiedziałam dlaczego libero nie atakuje oraz co to jest atak z drugiej linii. Przyjęłam taką taktykę, bo po pewnym czasie zobaczyłam, że to im odpowiada. Byłam z nimi dla czystej przyjemności z seksu, nic więcej. Od czasu do czasu dostałam jakąś błyskotkę lub perfumy. Nie brałam tych prezentów jako zapłata ze chwilę uniesienia. Traktowałam to raczej jako gest sympatii. Tak jak dzisiejszego wieczoru, Savani przyniósł mi srebrną kolię, która jak twierdził doskonale podkreślała moją kobiecość. Nie zdążyłam jej nawet założyć, tylko od razu przeszłam do czynów. Złapałam za pasek jego spodni i pociągnęłam do sypialni. Tu jak zawsze przenosiłam się w inni wymiar, a z Cristianem to już szczególnie, chociaż nie lubiłam tych jego z lekka przydługich gier wstępnych, to nie protestowałam, kiedy wodził we mnie swoimi delikatnymi palcami. Sprawiał tym, że miała ochotę na dzikie szaleństwo, gdzie rozsądek nie gra roli. Nie chcąc dłużej czekać, uniosłam się i usiadłam na jego męskości okrakiem. Wtedy to ja dostosowywałam tempo do swoich potrzeb. Dyszałam ciężko, ale nie chciałam przestawać i złościłam się, kiedy Włoch zwalniał, by mnie pocałować. Pierwszy raz od początku naszej znajomości spojrzał na niego z politowanie, bo pierwszy raz poczułam się niezaspokojona.
-Od przyszłego sezonu będę grał w Maceracie. Nie będę mnie już tu na miejscu.-prycham rozżalona. Mógł sobie zostawić te swoje problemy na potem, by w tym momencie dać mi jak najwięcej przyjemności. Celem naszych spotkań nie były porady co mamy zrobić ze swoim życiem, tylko seks,seks,seks...
-Mają już kogoś na twoje miejsce?-muszę wiedzieć, czy będę miała kogoś na miejsce Savaniego. Oprócz niego miałam jeszcze na liście kilku makaroniarzy, ale nie powiem, by współżycie z nimi dawało mi tylko satysfakcji co właśnie z nim. Nie licząc oczywiście dzisiejszego wieczoru.
-Tak, jakiegoś Polaka. Nie wiem jak się nazywa.-mimowolnie się prostuje i mam nadzieję, że Cristian tego nie zauważył. Dla wszystkich mężczyzn byłam Michael i nikt nie znał nawet mojego nazwiska, nie mówiąc o pochodzeniu.
-Szkoda. Lubiłam nasze spotkania.-przygryzłam jego ucho, mając nadzieję, że obudzę w nim jakieś dzikie pożądanie. Chyba się udało. Pozwoliłam sobie na chwilę bierności, by Włoch nabrał pewności siebie. Wszedł we mnie niespodziewanie i mocno jak na niego, a ja poczułam uderzającą falę rozkoszy. To był ten Savani, którego pożądałam i którego będzie mi brakować.
&~&~&
Skończył się sezon, przyszedł czas na reprezentację. Od momentu, kiedy Savani oznajmił mi, że nie będzie grał już w Padvie, ja przestałam chodzić na mecze. Spotykaliśmy się częściej u mnie i pracowaliśmy na tych spotkaniach intensywniej. Włoch dostał powołanie do narodowej drużyny i dzisiejszego wieczoru miałam mu posłużyć jako osoba towarzysząca. Klub był do dyspozycji zawodników i ich połówek. Jak się okazało było wielu zawodników i trenerów niekoniecznie związanych z reprezentacją Włoch. Gdzieś w oddali dostrzegłam Dragana Travicę i przypomniałam sobie weekend w Spa na który zabrał mnie Mastrangelo rok temu. Pojechałam z Luigim i na tym skończył się nasz wspólny wyjazd. Dragan zajął moją głowę na te dwa dni i robił ze mną co chciał. Kochaliśmy się kilka razy dziennie i każdemu aktowi towarzyszył dreszczyk emocji, bo niecodzień człowiek kocha się na schodach czy plaży...Posłałam mu lubieżny uśmiech, ale dziś nie miałam mu nic do zaproponowania. Dziś patrzyłam z pożądaniem tylko na Cristiana, ale on był w centrum zainteresowania swoich byłych kolegów z drużyny a mnie miał gdzieś. Podeszłam do baru i zamówiłam sobie dwa drinki, które wypiłam jeden po drugim. Obok mnie usiadł Vissotto i wystarczyło, że delikatnie się do mnie uśmiechnął a ja zapomniałam o Savanim i o tym, że Brazylijczyk ma żonę, która spodziewa się dziecka. Wypiłam jeszcze jednego drinka i pociągnęłam go za rękę. Nawet się nie zawahał, kiedy prowadziłam go męskiej łazienki. Z doświadczenia wiem, że w męskiej są lepsze warunki. Chciałam otworzyć drzwi, ale ktoś mnie uprzedził.
-Miśka?!
-Michał?!
-Ej albo mi się mieni w oczach, albo wy jesteście do siebie podobni.-spojrzałam na atakującego i posłałam mu przepraszający uśmiech. Na oczach Michała wspięłam się na palce i pocałowałam Brazylijczyka namiętnie w usta, a on zrozumiał bez słów, że seksu to dziś nie będzie.
-Widzę, że nieźle się bawisz! Nie wierzę, że to o mojej siostrze mówią, że rozładowuje napięcia zawodników!- wymierzyłam mu policzek. Nikt nie ma prawa mnie oceniać, bo to moje życie i będę robić z nim na co mam tylko ochotę. Nie będę grać przykładnej córeczki i siostry, bo kiedy taka byłam to nikt mnie nie zauważał i traktował jak powietrze.
-Nauczyłam się bez was żyć i nie potrzebuję rodzinnej miłości. Jak widzisz fizyczna mi wystarcza.-mierzyliśmy się wzrokiem, w końcu Michał wściekły oddalił się, a jak się później okazało wsiadł w samochód i opuścił imprezę. Schowałam się w męskiej toalecie i nie wiem od jak dawna, ale zaczęłam płakać. Jestem na ustach siatkarskich Włoch, jako panienka do towarzystwa? Wiedziałam co robię, ale nie zdawałam sobie sprawy, że tak to wygląda. Michał nie był głupi i skojarzył, że skoro szłam z Vissotto do kibla to tylko i wyłącznie w jednym celu.
-Teraz już masz dla mnie chwilę? Twój Cristian popłynął więc z niego nie będziesz dziś miała pożytku.-Brazylijczyk nachalnie wpijał się w moje usta, chciał całować szyję, ale uniemożliwiłam mu to i wybiegłam z tej łazienki. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z sali. Szłam parkingiem, a wiatr osuszał moją twarz. Czułam, że z makijażu pozostały tylko czarne smugi, ale miałam to gdzieś. Chciałam zamówić taksówkę, kiedy dostrzegłam w jednym z samochodów postać Michała. Nie miałam nic do stracenia, podeszłam i zapukałam w okno. Spojrzał na mnie i wpuścił do środka. Zajęłam miejsce obok niego i nie chciałam przerywać ciszy, która mimo wszystko wcale nie byłam uciążliwa. W naszym przypadku miłość, do tego ta bliźniacza być może była górnolotnym słowem, ale chciałam tu siedzieć, nawet w ciszy.
-Przepraszam...
-Ja też przepraszam. Za to, że musisz się mnie wstydzić. Za to, że jestem jak dziwka.-nazwałam tą rzecz po imieniu.
-Nie jesteś dziwką. Pogubiłaś się i myślałaś, że takie życie świadczy o tym, że jesteś panią swojego losu. Tyle lat udawaliśmy, że nie mamy się nawzajem i to był błąd.-błąd, do którego też dorzuciłam swoje trzy grosze, ale tego wieczoru Michał nie pozwolił mi już wrzucać sobie jaka to jestem zła. Siedzieliśmy w tym samochodzie do 2, a potem odjechaliśmy do mojego mieszkania i od tego dnia staraliśmy się odbudować więzi. Moja przeszłość ciągła się za mną jeszcze przez wiele miesięcy, nawet Michał był obiektem żartów w drużynie. Podczas meczu Pucharu Świata w Japonii pomiędzy nim, a Draganem doszło do ostrej wymiany na mój temat. Byłam tego świadkiem, jako lekarz reprezentacji Polski. Tak dobrze słyszycie. Wróciłam do Polski jako absolwentka medycyny i już w Polsce zamierzałam robić specjalizację. Najprawdopodobniej pracę dostałam dzięki protekcji brata, ale byłam mu za to wdzięczna. Nie tylko za to. Michał popchnął mnie pewnego dnia w stronę Zbyszka Bartmana, którego pamiętałam jeszcze z przed kilkunastu lat. To właśnie Zibi pokazywał mi jak można żyć w zgodzie z samą sobą i, że można czuć się wolną i niezależną bez tabunu mężczyzn przewijących się przez łóżko. Można mieć jednego...

&~&~&
Musiałam to napisać. Impuls i jest coś takiego. Może siatkarz nie jest głównym bohaterem, ale coś takiego się pojawiło w głowie i chcę to Wam zaprezentować. Jeśli ktoś chce być informowany o innych częściach to proszę o informację TUTAJ<klik>.
Postanowiłam, że każda historia będzie z dedykacją i pierwsza jest z dedykacją dla Melody.